Jaki był zamysł autorów? Emma jest męcząca i mało sympatyczna. W książce była pewna siebie, ale inteligentna i charakterna. Ta jest drętwa i uparta.
H. Smith nie dość, że nie jest ani ładna ani urocza, to jeszcze zachowuje się jak skończona idiotka bez wykształcenia. Które przecież ma.
Elton to już w ogóle dramat. Miny przygłupa w każdej scenie.
Film obejrzałam dla ojca Emmy i Pana Knightley - który jest tu zbyt młody i nieco zagubiony, a powinien być pewny siebie i dość obcesowy, choć sympatyczny.
Za dużo komedii. Za mało książki.
Harriet rzeczywiście mogłaby być ładniejsza. W dodatku nie ma brwi co ja dodatkowo szpeci. Emma i panna Elton z jednej strony przerysowani, ale z drugiej ta powieść jest bardziej komediowa niż inne. Pana Woodhouse po raz pierwszy lubię w tym wykonany. Tak to był męczący w kazdej innej wersji. Chociaż tutaj jest zbyt energiczny. Natomiast pan Knightley to świetny wybór. Aktor nie jest za młody bo ma w tym filmie tyle ile miał jego bohater. Jest starszy i mądrzejszy, młodo wygląda, poucza Emme, ale nie udaje starego ramola. To w końcu facet po 30.