Moim zdaniem ta adaptacja wyraźnie przegrywa z wersją BBC z 2009 roku.
(Proszę pamiętać, że to tylko moje zdanie i bardzo chętnie podyskutuję! :) )
Zacznę od plusów, żebyśmy mieli to szybko z głowy :P
- Kostiumy, zdecydowanie przepiękne, scenografia także niczego sobie, chociaż wydała mi się zbyt "cukierkowa"
- Większość dialogów była zaczerpnięta z książki
- Świetnie zagrane Panie Bates i Elton - dokładnie takie jak wyobrażałam je sobie czytając książkę!
- film jest zabawny
Minusy :(
- kilka ABSURDALNYCH scen: Knightley biegnący za powozem Emmy zaraz po balu, aby wyznać jej uczucia (?? - tego nie wiemy); krew z nosa w scenie zaręczyn (dlaczego? po co?), scena w której Pan Woodhouse każe "odgrodzić" zaręczoną parę, żeby mogli zacząć się całować (coś takiego nigdy nie miałoby miejsca...)
- gdybym nie czytała książki, a jedynie obejrzała film nie miałabym pojęcia, że coś bliższego mogło łączyć Emmę i Franka lub że Państwo Weston chcieliby ich małżeństwa
- Emma nie próbowała być wrogiem Jane w książce - co więcej, sama przyznała, że chciałaby być tak "wykształcona" jak Jane, to nie Knightley jej to powiedział
- aktorzy pierwszoplanowi wyglądający trochę za młodo jak na swoje role - Knightley powinien mieć 37 lat, w filmie wygląda jakby się dopiero zbliżał do trzydziestki, Emma i Harriet wyglądają jak nastolatki
- uczucia często wyrażane są dialogami, zamiast mową ciała - jeśli ktoś z was widział wersję 2009, za dobry przykład może służyć scena tańca - zaczyna się rozbawieniem, później widzimy jak Knightley zdaje sobie sprawę ze swoich uczuć do Emmy oraz jego smutek kiedy taniec się kończy - wie, że nie powinien wyznać jej prawdy, ponieważ jest przekonany o jej zauroczeniu Frankiem. To wszystko dzięki mimice aktorów.
Zgodzę się w 100%. Jednak wg mnie w książce Emma czuła niechęć do Jane. Była najprawdopodobniej wywołana zazdrością i tym, że ciotka ciągle o niej mówiła.
Jeśli dobrze pamiętam, czuła do niej niechęć zanim ją poznała, potem musiała wbrew sobie przyznać, że Jane wcale nie jest taka, za jaką jej uważała.
Kre z nosa podczas oświadczyn - racja, po co, na co i dlaczego?
Ale mnie rozwaliło to, co nastąpiło potem.
Jeśli dżentelmen w takiej sytuacji posłuży damie chusteczką, to nigdy, PRZENIGDY nie oddaje się chusteczki mokrej, zasmarkanej czy też zakrwawionej. Maniery nakazują zabrać ją do domu i oddać wypraną, albo zachować na pamiątkę. Moment, kiedy Emma wciska chusteczkę p, Knightey'owi jest ABSURDALNY.
Nie widziałam innej wersji Emmy, ale tutaj czułam chemię między bohaterami podczas ich tańca. Myślę też, że Knightley biegł za powozem, bo był na fali tego zauroczenia i nie do końca wiedział, co właściwie chce zrobić.
Ogólnie oglądając film od początku widziałam kto się komu podoba (np. że Elton gapił się na Emmę, nie na przyjaciółkę; że Frank puszcza spojrzenia do Jane, ze wzajemnością; że Knightley docina Emmie, ale coraz bardziej się do niej przekonuje, a w tańcu zrozumiał o co mu naprawdę chodzi).
Niestety minusów zdecydowanie więcej. Scenografia urocza, wręcz cukierkowa a na tym tle postacie - brzydkie, antypatyczne, groteskowe. Może taki efekt był zamierzony. Być może na plus - drugie dno postaci, skrzętnie skrywane w innych adaptacjach a nawet w oryginale książkowym tu wypływa na samą górę. to nie jest uroczy film kostiumowy. tak naprawdę jest to satyra. Postacie w coś grają i coś udają przez większość czasu robiąc głupie miny więc później kiedy niby ma się w nich obudzić uczucie jakoś trudno w to uwierzyć. Jeśli ktoś lubi klimat Jane Austen niech zostanie przy wersji z 2009