Też mi się podoba zakończenie. Choć przez chwilę, kiedy główna bohaterka oddaje broń policjantowi i zaczyna płakać, myślałam, że ten latynoski gnojek przeżyje, co najwyżej pójdzie siedzieć, a ona dokona miłosiernego przebaczenia swemu oprawcy, ale jednak nie, duży plus dla filmu za zakończenie.
Całe szczęście, ze film nie kończy się skrucha i miłosierdziem. To by było nie do zniesienia.
Wiałoby nudą z ekranu. Gnojom się należało i dostali czego oczekiwał widz.
Tylko że policjant trochę tego nie przemyślał. Powiedział, że: "było trzech młodocianych przestępców, którzy się pożarli, i ja też oberwałem".
Zapomniał o ważnej rzeczy - na dłoniach człowieka, który strzela, zostaje proch. A trzeci bandzior, który rzekomo zabił dwóch kolegów i ranił policjanta, nie ma go wcale. Policjant przecież też nie oddał strzału. Mało tego - sam wcześniej mówił, że ułożenie zwłok wiele może powiedzieć. Policjant dostał z bliskiej odległości na stojąco, a bandzior leżał na ziemi, gdy Eryka go zabijała. Porucznik Columbo rozgryzłby taką mistyfikację w 10 minut z cygarem w zębach ;)
Więc albo ja czegoś nie zrozumiałem, albo scenarzysta kompletnie nie przemyślał zakończenia. ;)