...że nie rozumiem zakończenia?
Jak to możliwe, że facet, który zabił kilka osób, uniknął pierdla i wrócił do zawodu taksówkarza?
Jak to możliwe, że dostał dziękczynny list od rodziców młodocianej prostytutki? Jeśli ich powiadomił, skąd znał adres dziewczynki?
Finał jest w klimacie jednej wielkiej pochwały "bohatera", który targnął się na ZUO tego świata i próbował je wyplenić, ale ja tego jakoś nie czuję od strony przepisów prawa. Znaleźli go gliniarze na miejscu zbrodni, z bronią w garści. Bronią, na której ewidentnie musiały być jego odciski palców, a kule tkwiły na miejscu zbrodni albo w ciałach ofiar, albo w ścianach...
O co kaman? Ktoś tam pisał wyżej, że widzi to poetycko, że tak naprawdę taksówkarz ZGINĄŁ, a finał jest tylko artystyczną wizją...
Co jest ze mną nie halo, że tego nie czuję?
Proszę szczerze, aczkolwiek bez naigrawania się.