Film ciekawy, ważny dla kultury europejskiej, ale mimo wszystko trudno oprzeć się wrażeniu, że przesłanie z czasem wytarło się i w dzisiejszych czasach wydaje się niestety naiwne.
Renoir w swoim filmie mówi, że wojna, granice to ludzkie wymysły, źródło zła, które nie pozwalają ludziom, którzy przecież wszyscy są tacy sami żyć w spokoju. Jednak dzisiejszy człowiek, który z książek z historii wie o II WŚ, komuniźmie, żyje w czasach otwartych granic UE wie, że człowiek człowiekowi wilkiem i to bez względu na narodowość. Tak podczas wojny jak i pokoju. Malowany w filmie obraz niemieckich oficerów, którzy są dobrzy i wyrozumiali dla jeńców i ogólnej ludzkiej dobroci nijak ma się do rzeczywistości parę lat po nakręceniu filmu, gdzie napędzani ideologiami ludzie z uśmiechem niszczyli miliony istnień, a czystki etniczne powodowały, że sąsiedzi mordowali sąsiadów.
Myślę, że dzisiaj film Renoira ma wartość wyłącznie artystyczną, bo niestety świat jaki ukazuje w nim Renoir już przestał istnieć, o ile istniał kiedykolwiek, a to co tutaj ukazane jest jako źródło zła, jest w rzeczywistości tylko jego emanacją.
Zgadzam się z linią Twojej krytyki, nie uważając jednak tego filmu za artystyczny, cokolwiek by to miało znaczyć. Z dzisiejszej perspektywy "Wielkie kłamstwo" może wydać się dziełem wręcz oportunistycznym. Wolę myśleć jednak, że jest to po prostu naiwny film z serii "wszyscy ludzie są braćmi". W imię tego złudzenia komuna sowiecka i niemiecka pozabijały miliony istnień, a teraz przymierza się do tego komuna islamska.
Po pierwsze to była taka pseudokomuna w związku radzieckim. Więc to nie żadna komuna sowiecka mordowała tylko ludzie wykorzystujący te pojęcia. Po drugie Hitler gardził komunistami. A po trzecie należałoby się dokształcić i sprawdzić znaczenie słowa komuna.
Mnie raczej nie interesuje, co oficjalne czynniki uważają za komunę. Wiem swoje i to mi wystarcza. Nie pycha przemawia przez mnie, lecz lata, lata doświadczeń.
Lata doświadczeń pseudokomumy. Tak samo jak amerykanie walczą o demokrację w Afganistanie.
Film nie był naiwny, ani realistyczny. To realizm poetycki - trochę jak obraz impresjonistyczny: z oddali, oglądając całość pokazuje prawde, piękno. Zagłębiając się w szczegóły tego obrazu widzisz niedoskonałości. To samo jest z tym filmem: niedoskonałość szczegółów jest celowa, patrzy się na całość obrazu, nie prawde materialną, faktów - a prawdę emocji, uczuć, nastroju.