Choć nie przywykło się tak oceniać odcinka serii, uważam, że go za arcydzieło sztuki filmowej. Urzeka mnie poetyckim ujęciem scen, kręconych w pełnym słońcu, często zwolnieniu, jak ze snu. Przejmuje mnie współgrająca, liryczna, nietuzinkowa muzyka, idealnie rytmicznie zgrana z dynamiką scen i montażu. Przejmująca gra aktorska, idealnie dobrane lub ucharakteryzowane osoby, w których łatwo rozpoznać bohaterów fabuły na przestrzeni czasu, dbałość o najmniejsze szczegóły (jak choćby haftowane balerinki postaci Elsy), spójny z historią wystrój wnętrz, makijaże, fryzury dopełniają konsekwentnie opowiedzianą historię. A wszystko skąpane w przepięknym, ciepłym słońcu, otulonym głębokimi cieniami...